06 października 2017
Pozyskiwanie biegłych sądowych
Pozyskiwanie biegłych do postępowania, jak wiadomo, może odbywać się na kilka sposobów. Sprawdziliśmy, kiedy organy wymiaru sprawiedliwości mają największy problem ze znalezieniem biegłego i jak wygląda to w statystykach.
Przypomnijmy: sąd szukając eksperta do danej sprawy, może wskazać go ze stałej listy biegłych lub – jeśli jest to konieczne - skorzystać z możliwości powołania specjalisty ad hoc czy instytucjonalnego.
O ile stała lista nakłada na biegłego obowiązek przygotowania opinii na potrzeby sądu, to już w pozostałych sytuacjach wszystko zależy od dobrej woli eksperta i jego placówki. Jak zatem wygląda to w liczbach?
Sito kwalifikacyjne? Raczej sitko
Zacznijmy od stałych list biegłych przypisanych do „okręgówek”. Według danych Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości, w latach 2013-2014 łącznie do wszystkich prezesów SO wpłynęło 4452 wniosków od kandydatów starających się o wpis (najwięcej, 560 z dziedziny motoryzacji). I z tego – co warte podkreślenia - tylko 304 odrzucono.
Najczęściej negatywnie oceniano kandydatów na biegłych z zakresu grafologii i ekspertyzy dokumentów, psychologii oraz ruchu drogowego. Głównym powodem były zwykle zbyt niskie kwalifikacje takiej osoby, ale zdarzały się nawet przypadki karalności, czy też poważnych zastrzeżeń co do opinii przygotowanych przez fachowca dla innego sądu (ten sam biegły może figurować na kilku listach).
Znalezienie biegłego wcale nie takie łatwe
Od lat jednym z największych problemów polskiego wymiaru sprawiedliwości jest deficyt biegłych niektórych specjalizacji. Brak dostatecznej liczby doświadczonych ekspertów na listach mocno wpływa więc na przewlekłość postępowań. Szerzej o tym problemie pisaliśmy na blogu tutaj.
Jeśli więc lista nie daje takiej możliwości, sąd może skorzystać z możliwości zwrócenia się z prośbą do zewnętrznego fachowca, który nie ma statusu biegłego. W świetle prawa jego ekspertyza jest bowiem traktowana tak samo, jak w przypadku standardowego biegłego z listy.
Jak wynika z wyliczeń IWS, w ciągu dwóch wspomnianych już lat, prezesi sądów zwrócili się dokładnie 139 razy do odpowiednich organizacji i instytucji o wskazanie ekspertów posiadających odpowiednią wiedzę w danej dziedzinie. Tyle, że w ten sposób udało się pozyskać biegłych jedynie w… 12 przypadkach.
Co ciekawe, ponad 80 proc. takich wniosków, które wyszły z sądów, dotyczyło medycyny, czyli dziedziny, w której braki wśród biegłych są najbardziej odczuwalne. Oczywiście z wiadomych względów – stawki oferowane przez sądy nie są dla najlepszych lekarzy atrakcyjne w porównaniu do stopnia skomplikowania spraw, którymi mieliby się zająć.
Przedstawiciele sądów wysyłali takie zapytania nie tylko do szpitali czy uniwersytetów, ale też placówek niepublicznych, izb gospodarczych, stowarzyszeń itd.
Sądy w pułapce czasu
Wcale nierzadko dochodzi więc do sytuacji, w których – z racji konieczności szybkiego sporządzenia opinii – sądy wybierają niekoniecznie najlepszych fachowców.
Zdaniem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która od lat przygląda się modelowi instytucji biegłego w Polsce, może mieć to później wpływ na jakość opinii, a w konsekwencji też i na wyrok:
- Etap ten jest szczególnie ważny, gdyż błędy na nim popełnione mogą rzutować na przebieg postępowania, w tym w szczególności zagwarantowanie prawa do rozpoznania sprawy w rozsądnym terminie. Wobec braku innych przesłanek, podstawowymi kryteriami w dokonywaniu wyboru biegłego są więc szybkość wykonania opinii i cena jaką przyjdzie zapłacić za jej wykonanie.